Na zdjęciu Kontos’a rozpoznałam ulicę Bagdadu, którą przechodziłam cztery
lata temu, ale ta perspektywa czyniąca z budynków detale bez znaczenia, mogłaby
ilustrować każde inne miejsce. Równie dobrze mogła to być ulica Hanoi, jak na
fotografii Eddie’go Adams’a “Zabójstwo Wietkonga”, z 1968 roku, nagrodzonej
Pulitzerem. Tylko podczas moich studiów w dziedzinie historii fotografii,
dowiedziałam się, że ten zatrzymany kadr przedstawia okrutny moment, tuż przed
eksplozją pocisku i że egzekucja odbyła się w sposób tak spektakularny, gdyż
obok byli fotoreporterzy…. Teraz, za każdym razem kiedy widzę tę słynną
fotografię wiem, że obserwuję ułamek sekundy, w którym śmierć jest stawką w
grze. Widzę wciąż śmierć w przyszłości, choć dobrze wiem, że ten Wietnamczyk
został zabity 46 lat temu, właśnie w tym momencie.
Kiedy myślę o pistolecie wycelowanym w człowieka, staje mi przed oczami
obraz Franciszka Goyi “3 maja 1808. Rozstrzelanie księcia Piusa”. Ta scena
zatrzymana przy pomocy pędzla to pierwsze wymowne oskarżenie przeciwko przemocy
zbrojnej. Na obrazie, ofiary wyrażają się przez gesty gwałtowne, zakrywając
rękami twarze zdeformowane strachem przed śmiercią. Przed nimi stoi pluton
egzekucyjny, odwrócony do widza plecami, bez oblicza. Książe czeka na kulę w
pozycji triumfalnej. Jego koszula nie naturalnie biała, czerwona krew sącząca
się spod jego kolan i trójkątny snop światła rzucony przez małą latarnię na
miejsce tragedii, mają wymowę symboliczną – śmierć niewinnych.
Równie nie naturalnie biała była koszula pewnego milicjanta hiszpańskiego,
odrzuconego w tył przez siłę frankistowskiej kuli na fotografii Roberta Capa.
Jest wiele wątpliwości co do autentyczności tego zdjęcia i eksperci twierdzą,
że było ono pozowane. W rzeczywistości „umierających milicjantów”, którzy
pozowali do obiektywu Capa było dwóch. Jeden z nich został zidentyfikowany -
Federico Borrell Garcia, młody robotnik poległy na froncie Cerro Muriano, 5
września 1936 roku. Nie znane jest nazwisko drugiego, nie ma też pewności czy
na pewno zginął.
“Fotografia nie mówi o tym czego już nie ma, lecz o tym co na pewno było” –
napisał Roland Barthes w eseju “La chambre claire. Note sur la photographie”.
Esencją fotografii jest pokazywać naszym oczom to, co ona utrwala. Ze względu
na swoje powołanie dokumentalne jest ona jak Kasandra, ale która przepowiada
przeszłość. Może być tendencyjna lub używana w sposób tendencyjny, ale nie może
być reprezentacją kłamliwą. Jej siła przedstawiania jest większa od
wszystkiego, co stworzyła myśl ludzka aby dać nam potwierdzenie rzeczywistości,
gdyż fotografia stała się lustrem świata, płaskim i dwuwymiarowym. “Na zdjęciu,
przedstawienie rzeczy (w określonym czasie przeszłym) nigdy nie jest
metaforyczne, dotyczy to również istot żywych, no chyba że fotografuje się
trupy. W tym wypadku, nawet jeżeli fotografia staje się okropnością, jest ona
certyfikatem tego, że trup jest żywy jako trup. To żywy obraz rzeczy martwej”.
W moim niezbyt długim życiu obejrzałam już miliony zdjęć, wśród nich
tysiące przedstawiające wojny i ich konsekwencje: zabici, ranni, miasta w
ruinach, tortury, okaleczenia. Oglądam je zawsze ze względu na wykonywaną
pracę, choć często pozostawiają mnie w stanie całkowitej obojętności, z powodu
przyzwyczajenia. Widzę je codziennie w mass mediach.
“Zdjęcia w gazecie mogą mi nic nie mówić” – twierdził Sartre.
"Fotografia może mnie pozostawić w takim stanie obojętności, że nawet jej
nie widzę” – wyraził podobną opinię także Barthes. Czasami jednak patrzy się na
rzeczy długo, aby wymazać je z pamięci, patrzenie może być formą zamykania
oczu. "Polegli na polu walki nie wracają w naszych myślach zbyt często,
ani w snach. Kiedy jemy śniadanie, oglądamy trupy w gazecie porannej, ale kiedy
kończymy dopijać kawę już o nich zapominamy.” – komentował dziennikarz New York
Times w 1862 roku, recenzując pierwszą wystawę fotografii wojennej, w galerii
Mathew Brady’ego na Manhattanie. To były zdjęcia z wojny secesyjnej, zrobione
przez pierwszych fotoreporterów Aleksandra Gardner’a i Timothy H. O’Sullivan’a,
gdzie trupy, leżące w błocie i czekające na pochówek, były częstym motywem.,.
“Żywych, którzy chodzą po Broadwayu może obchodzą mało polegli pod Antietam,
ale my myślimy że kroczyliby mniej bezmyślnie po ulicy, gdyby na chodniku
leżały okrwawione ciała, przeniesione z pola walki. Modne spódnice byłyby unoszone
z uwagą i wszyscy patrzyliby gdzie stawiają nogi”. – komentował dziennik.
Fotografia już sama w sobie jest środkiem przemocy, nie dlatego że pokazuje przemoc, lecz dlatego że zmusza do patrzenia. Uchwycić śmierć w ułamku sekundy przed jej nadejściem i zabalsamować ją na zawsze może tylko aparat fotograficzny. Zdjęcia, które rejestrują oblicze śmierci (chwilę przed lub chwilę po tym jak nadeszła) są fotografiami najbardziej znanymi i najczęściej publikowanymi. Człowiek, w swojej naturalnej perwersji, ogląda zmasakrowane zwłoki z tą samą zachłannością z jaką patrzy na pornografię. “Aparat fotograficzny jest jak karabin, oba mają celownik” – to esencja j’accuse postawionej przez Susan Sontag, w książce “Patrząc na ból innych”, którą powinni przeczytać wszyscy ci, którzy chcą pokusić się o refleksję nad cierpieniem i szaleństwem – owocami wojny.
Fotografia już sama w sobie jest środkiem przemocy, nie dlatego że pokazuje przemoc, lecz dlatego że zmusza do patrzenia. Uchwycić śmierć w ułamku sekundy przed jej nadejściem i zabalsamować ją na zawsze może tylko aparat fotograficzny. Zdjęcia, które rejestrują oblicze śmierci (chwilę przed lub chwilę po tym jak nadeszła) są fotografiami najbardziej znanymi i najczęściej publikowanymi. Człowiek, w swojej naturalnej perwersji, ogląda zmasakrowane zwłoki z tą samą zachłannością z jaką patrzy na pornografię. “Aparat fotograficzny jest jak karabin, oba mają celownik” – to esencja j’accuse postawionej przez Susan Sontag, w książce “Patrząc na ból innych”, którą powinni przeczytać wszyscy ci, którzy chcą pokusić się o refleksję nad cierpieniem i szaleństwem – owocami wojny.
Kiedy poproszono mnie, abym napisała ten krótki esej na temat fotografii i
wojny, zdecydowałam się popatrzeć raz jeszcze na niektóre zdjęcia jakie
przemknęły przed moimi oczami w ciągu ostatnich lat. Jako punkt wyjścia
wybrałam te utrwalające 11 września 2001 roku. Obejrzałam z uwagą całą
sekwencję ataku na WTC: pierwsze uderzenie samolotu, drugie, wieżowce w
płomieniach, zawalenie i chmura pyłu. Moje spojrzenie uwięziła na długo jedna,
prawie abstrakcyjna fotografia, przedstawiająca fioletowe niebo, podłużną
ścianę z niebieskawego szkła i ciemną plamkę – ciało spadające w dół. Również
ta fotografia pokazywała śmierć w przyszłości, uchwyconą na moment przed jej
niechybnym nadejściem, jak na zdjęciu zrobionym przez Adams’a.
Przejrzałam też zdjęcia z Ground Zero zrobione przez Gilles Peress’a, Susan
Meiselas, Joel Meyerowitz’a i pokazane na wystawie “After September 11”.
Olbrzymi krater przykryty szarym popiołem, z jakiego wystawały żelazne kikuty
Dwóch Wież. Jedno ze zdjęć, zrobione frontalnie, od dołu, ze względu na swoją
surrealistyczną atmosferę, przypomniało mi słynną fotografię Margaret
Bourke-White z 1945 roku, wykonaną w Norymberdze po bombardowaniu miasta.
Również ten obraz jest mi już tak bardzo familijny, że wszedł na stałe do mojego
archiwum mnemoniczno-wizualnego i stał się ikoną ślepej destrukcji. Oglądałam w
przeszłości wiele zdjęć podobnych, jak na przykład te dokumentalne z Getta
Warszawskiego po powstaniu. Siłą rzeczy przypominają mi wszystkie miasta
zdewastowane przez wojnę: Mostar, Sarajewo, Belgrad, Grozny, Kabul, Bagdad,
itd... Budowle obdarte z tynku jak ciała ze skóry, podobne do ludzkich
szkieletów. Pejzaże zniszczenia. Przerażające i piękne zarazem... “Odnaleźć
piękno w ruinach World Trade Center, w pierwszych miesiącach po zamachu
wydawało się być obrazoburstwem”. – napisała Susan Sontag w swojej książce.
Tak, fotografie pokazujące wojnę mogą być piękne. Jak ta zrobiona przez
Jean-Marc Bouju, która otrzymała pierwszą nagrodę na World Press Photo 2004.
Została wykonana 31 marca 2003 roku, w obozie więźniów wojennych w okolicach
Nadżafu, w Iraku. Przedstawia jeńca w czarnym plastikowym worku na głowie,
siedzącego na ziemi z synkiem, za zasiekami z drutu kolczastego. Obejmuje
dziecko i trzyma jedną rękę na jego czole. To postmodernistyczna Pietà. Tę samą
matrycę ikonologiczną miały inne dwa zdjęcia, jakie widziałam w przeszłości:
palestyński ojciec trzymający w objęciach dziecko zabite przez kule izraelskich
żołnierzy i ojciec afgański, niosący w ramionach dziewczynkę zabitą przez bomby
amerykańskie. Ta ostatnia scena wydawała się być kompozycją rzeźbiarską Michała
Anioła, tylko że zamiast nóg zwisały kości, z których wybuch zrobił miazgę...
Swego czasu, w sposób szczególny, uderzył mnie pewien kadr z telewizji
rosyjskiej, pokazujący kobietę kamikadze w Teatrze Dubrovka, w Moskwie. Jej
ręce były złożone w geście przepełnionym subtelną słodyczą, jak u Madonny z
obrazu Rafaela, ale na miejscu dzieciątka Jezus był pistolet i zawleczka
ładunku wybuchowego. Również ten kadr fotograficzny mógł wydawać się fotografią
pozowaną, zrobioną w studio tak, jak zdjęcia kobiet islamskich artystki Shirin
Neshat.
Innym razem, moją uwagę przykuła mikroskopijna fotografia, opublikowana w
dzienniku La Repubblica i zmusiła mnie do dłuższej kontemplacji: trup kobiety
całkowicie nagiej, zawinięty w drut kolczasty i ciągnięty przez czołg. Nie było
podpisu pod zdjęciem, ani nazwiska autora, ani ofiary. Artykuł dotyczył
pierwszej wojny w Czeczenii, niestety czołg był zbyt daleko na drugim planie,
aby rozpoznać oznaczenia. Zmaltretowane ciało, młode, chude, niemal bezpłciowe
i poranione przez drut kolczasty, wydawało się być świętym Sebastianem z obrazu
Mantegna.
Arystoteles powiedział, że litość implikuje osąd moralny, wywołując w nas emocje
w stosunku do osób jakie uważamy za ofiary niewinne. Niestety jednak, w
tragediach przybierających rozmiary katastroficzne, litość zostaje zastąpiona
strachem, terrorem, bezradnością, obojętnością. Jest to sposób zamykania oczu,
aby oddalić z naszych myśli to, co jest odrażające, ale nie dotyczy nas
osobiście.
Kiedy próbuję wyobrazić sobie realne rozmiary dramatu jaki codziennie
rozgrywa się przed oczami nas wszystkich, przypomina mi się obraz Carpaccia
“Pojedynek św. Jerzego ze smokiem”, z 1502 roku. Malowidło przedstawia pole
walki z rycerzem i uskrzydloną bestią. Pośrodku, na ziemi, leżą resztki
niewinnych ofiar: trupy w rozkładzie, kawałki nóg i rąk, czaszki oraz kości.
Miałam tę scenę przed oczami, kiedy oglądałam w gazetach zdjęcia utrwalające 11
marca 2004 roku. Pociąg rozerwany na strzępy w wyniku eksplozji, resztki
ludzkie rozrzucone wszędzie, katapultowane jak z procy na odległość dziesiątek
metrów, wzdłuż torów.
Obraz Carpaccia stał się dla mnie metaforyczną ikoną, kiedy patrzę na
fotografie prasowe, które mniej lub bardziej szczegółowo pokazują zamachy
terrorystyczne. Masakry w Bagdadzie, Nasirii, Rjadzie, Casablance, na Bali,
Dżerbie, w Stambule, w Moskwie i Groznym. Budynki rozbebeszone przez
samochody-bomby z kierowcami kamikadze. Widzę makabryczną scenę namalowaną
przez Carpaccia za każdym razem gdy „męczennicy” palestyńscy wypchani dynamitem
wysadzają w powietrze autobusy, restauracje, supermarkety izraelskie; widzę ją
również, kiedy wojsko dokonuje rakietowych akcji odwetowych. Jak na znanym
zdjęciu fotoreportera arabskiego Ahmeda Jadallaha, gdzie na pierwszym planie
spoczywają rozszarpane ciała młodych mężczyzn w obozie uchodźców w Jabalya, w
Gazie. “Oko za oko, ząb za ząb” – to jest sens współczesnego barbarzyństwa,
jakie oglądamy wszyscy na pierwszych stronach gazet codziennych. “Aspektem
najbardziej zaskakującym w wojnie jest to, że każdy przywódca morderców wzywa
swojego boga, aby dopomógł mu w eksterminacji bliźnich. Później pokazuje
zabitych jako trofeum swojego triumfu.” – napisał o wojnie Voltaire.
Eksponowanie obciętych głów ludzkich to metoda terroru stara jak świat. Ma
na celu upokorzenie przeciwnika i doprowadzenie go do stanu ślepego
rozjuszenia, podnoszącego poziom przemocy. W ostatnich czasach widzieliśmy
wiele odrażających scen, przyprawiających o zimny dreszcz. Zbezczeszczenie
zwłok żołnierzy amerykańskich; zwęglone resztki ciał cywilów zawieszone na
moście w Faludży; wstrząsające egzekucje porwanych zakładników wielu
narodowości, którym podrzynano gardła jak ubojnym zwierzętom i filmowano
wszystko kamerą wideo. Odcięte ludzkie głowy wyrzucane do plastikowych worków
jak śmieci...
Tak, im dłużej nad tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że właśnie
plastikowy worek stał się elokwentnym symbolem naszej współczesności. Taki sam
jak na głowie irackiego ojca sfotografowanego przez Bouju, jak na głowach
więźniów z Guantanamo, jak na głowach ofiar tortur w Abu Ghraib. Amerykanie
wprowadzili go ze względu na praktyczność - założenie plastikowego worka na
głowę więźnia trwa krócej niż zawiązanie mu oczu. Ale za pragmatyzmem kryje się
coś więcej. W rzeczywistości, jak twierdzi Deleuze: “Zasłonięcie twarzy
drugiego człowieka to podstawowa kondycja, aby jego zabójstwo stało się dla nas
rzeczą naturalną”.
Zdjęcie irackiego więźnia z workiem na głowie, z rozłożonymi rękami jakby
był przybity do krzyża, postawionego na kartonowym pudle, niczym wisielec na
stołku i z elektrodami podpiętymi do ciała, pstryknięte przez amerykańskiego
żołnierza na pamiątkę, obiegło cały świat. Najprawdopodobniej była to
fotografia, która pod względem publikacji w mediach, a więc i jej oglądalności,
mogła mierzyć się z sekwencją ujęć utrwalających uderzenie pierwszego samolotu
kamikadze w WTC, sfotografowanej przez przechodnia. Irakijczycy nazwali ten
symboliczny kadr „Statua Wolności”. Widziałam je wszędzie, na pierwszych
stronach prasy światowej, w różnej szacie graficznej. Włoski tygodnik Diario
opublikował na okładce manipulację komputerową w stylu Andy Warhola, z tytułem
„Zmora Wolności”. W innej włoskiej gazecie pojawił się rysunek satyryczny,
kalkujący zdjęcie. „Przybywa Bush”. „Przyjmujemy go z otwartymi ramionami…” –
komentował napis w komiksowej chmurce wychodzący z worka. W tym wszystkim
zdumiała mnie najbardziej nie szybkość, z jaką ten potworny dokument
fotograficzny stawał się ikoną medialną i znakiem semantycznym, lecz fakt, że
ludzie nie wierzyli. Oglądając zdjęcia tortur w gazetach mówili: „Nie, to nie
możliwe. Widać, że te fotografie są fałszywe, pozowane…To co widzimy, to nie
jest rzeczywistość.”
Dopiero trzy miesiące po tym jak upokarzające zdjęcia tortur w Abu Ghraib opublikowały wszystkie media, dowiedziałam się kim była anonimowa, zakapturzona ofiara. Nazywał się Satar Jabar, miał dwadzieścia cztery lata i był zwykłym złodziejaszkiem samochodów. Historię jego i innych więźniów odtworzył Newsweek. Przyjrzałam się z uwagą jego twarzy na zdjęciu obok „Statuy Wolności”. Teraz jego oczy patrzyły na mnie, ale z całkowitą obojętnością.
Oto, co może fotografia - płaskie i dwuwymiarowe lustro świata, mające podwójną władzę: produkować dokumenty i tworzyć iluzję. Lustro, w którym odbija się śmierć, cierpienie, upokorzenie i ból innych, i w którym przeglądamy się obojętnie nie widząc nic, jakbyśmy minęli plastikowy worek na głowie.
Dopiero trzy miesiące po tym jak upokarzające zdjęcia tortur w Abu Ghraib opublikowały wszystkie media, dowiedziałam się kim była anonimowa, zakapturzona ofiara. Nazywał się Satar Jabar, miał dwadzieścia cztery lata i był zwykłym złodziejaszkiem samochodów. Historię jego i innych więźniów odtworzył Newsweek. Przyjrzałam się z uwagą jego twarzy na zdjęciu obok „Statuy Wolności”. Teraz jego oczy patrzyły na mnie, ale z całkowitą obojętnością.
Oto, co może fotografia - płaskie i dwuwymiarowe lustro świata, mające podwójną władzę: produkować dokumenty i tworzyć iluzję. Lustro, w którym odbija się śmierć, cierpienie, upokorzenie i ból innych, i w którym przeglądamy się obojętnie nie widząc nic, jakbyśmy minęli plastikowy worek na głowie.
Ostatnimi czasy, kiedy rano biorę do ręki gazetę, uporczywie powraca w
moich myślach jeden cytat: “Wśród zdjęć jakie nadeszły z frontu poranną pocztą,
jest jedno, na którym widzi się ciało ludzkie tak okaleczone, że przypomina
zarżniętego prosiaka”. To słowa Wirginii Woolf i odnoszą się do hiszpańskiej
wojny domowej z 1936 roku - przytoczyła je Susan Sontag w książce “Patrząc na
ból innych”.
„Lustro
obojętności”, esej o fotografii i wojnie został opublikowany w języku włoskim w
książce „Cambialamore”, z okazji wystawy Giusi Lauriola w galerii Salon Privé w
Rzymie oraz przetłumaczony na język polski i publikowny z okazji wystway rzymskiej artystki na Festiwalu Fotografii w Łodzi, której kuratorem była Agnieszka Zakrzewicz.
© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2004-05
------------------
SPIS ILUSTRACJi
------------------
1.Ulica Bagdadu. Foto Yannis Kontos. I nagroda European
Press Photo Awards 2004
2.Zabójstwo Wietkonga. Foto Eddie Adams. Nagrodzona Pulitzerem w 1968
3.3 maja 1808. Rozstrzelanie księcia Piułsa. Francisco Goya
4.Umierający milicjant. Foto Robert Capa. Life 1936
5.Człowiek wyskakujący z płonącego wieżowca. 11 września 2001
6.Wojna Secesyjna. Foto Mathew Brady, pierwsza wystawa zdjęć wojennych w 1868
7.Dramatyczna sekwencja ataku na WTC opublikowana w prasie
8.New York. Foto Susan Meiselas. Wystawa „After September 11” w 2002
9.Norymberga 1945. Foto Margaret Bourke-White
10.Ground Zero. Foto Joel Meyerowitz. Wystawa „After September 11” w 2002
11.Więzień iracki. Foto Jean-Marc Bouju. I nagroda World Press Photo 2004
12.Pieta. Michał Anioł
13.Ojciec z córką zabitą
podczas bombardowania w Afganistanie w 20012.Zabójstwo Wietkonga. Foto Eddie Adams. Nagrodzona Pulitzerem w 1968
3.3 maja 1808. Rozstrzelanie księcia Piułsa. Francisco Goya
4.Umierający milicjant. Foto Robert Capa. Life 1936
5.Człowiek wyskakujący z płonącego wieżowca. 11 września 2001
6.Wojna Secesyjna. Foto Mathew Brady, pierwsza wystawa zdjęć wojennych w 1868
7.Dramatyczna sekwencja ataku na WTC opublikowana w prasie
8.New York. Foto Susan Meiselas. Wystawa „After September 11” w 2002
9.Norymberga 1945. Foto Margaret Bourke-White
10.Ground Zero. Foto Joel Meyerowitz. Wystawa „After September 11” w 2002
11.Więzień iracki. Foto Jean-Marc Bouju. I nagroda World Press Photo 2004
12.Pieta. Michał Anioł
14.Kobieta kamikadze – kadr z telewizji rosyjskiej
15.Madonna z dzeciątkiem. Raffaello
16.Satr Jabar, 24 letni złodziej samochodu – ofiara tortur w więzieniu w Abu Ghraib
17.Statuła wolności – fotografia, która stała się ikoną medialną
18.Tortury w Abu Ghraib, zdjęcia opublikowane w prasie
19.Sekwencja dekapitacji zakładnika amerykańskiego Nicolasa Berga, opublikowana w internecie
20.Pojedynek św. Jerzego ze smokiem. Carpaccio
21.Zdjęcia opublikowane w prasie z zamachu terrorystycznego w Madrycie, 11 marca 2004
1.Ulica Bagdadu. Foto Yannis Kontos. I nagroda European Press Photo Awards 2004 |
2.Zabójstwo Wietkonga. Foto Eddie Adams. Nagrodzona Pulitzerem w 1968 |
3.3 maja 1808. Rozstrzelanie księcia Piusa. Francisco Goya |
4.Umierający milicjant. Foto Robert Capa. Life 1936 |
5.Człowiek wyskakujący z płonącego wieżowca. 11 września 2001 |
6.Wojna Secesyjna. Foto Mathew Brady, pierwsza wystawa zdjęć wojennych w 1868 |
7.Dramatyczna sekwencja ataku na WTC opublikowana w prasie |
8.New York. Foto Susan Meiselas. Wystawa „After September 11” w 2002 |
9.Norymberga 1945. Foto Margaret Bourke-White |
10.Ground Zero. Foto Joel Meyerowitz. Wystawa „After September 11” w 2002 |
11.Więzień iracki. Foto Jean-Marc Bouju. I nagroda World Press Photo 2004 |
12. Pieta. Michał Anioł |
13.Ojciec z córką zabitą podczas bombardowania w Afganistanie w 2001 |
14.Kobieta kamikadze – kadr z telewizji rosyjskiej |
15.Madonna z dzeciątkiem. Raffaello |
16.Satr Jabar, 24 letni złodziej samochodu – ofiara tortur w więzieniu w Abu Ghraib |
17.Statuła wolności – fotografia, która stała się ikoną medialną |
18.Tortury w Abu Ghraib, zdjęcia opublikowane w prasie |
19.Sekwencja dekapitacji zakładnika amerykańskiego Nicolasa Berga, opublikowana w internecie |
20.Pojedynek św. Jerzego ze smokiem. Carpaccio |
21.Zdjęcia opublikowane w prasie z zamachu terrorystycznego w Madrycie, 11 marca 2004 |
-----------------------------------------------------
© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ / Wszystkie teksty i zdjęcia w tym
blogu są chronione prawem autorskim. Wszelki plagiat, przedruk lub
wykorzystywanie bez zgody autora jest wykroczeniem i roszczenia z tego tytułu
będą dochodzone na drodze sądowej.